Dzisiejsza data:

Klęski żywiołowe i wojenne z lat 1649-1659

Już rok 1649 przyniósł złowróżebne wydarzenia. Dzień po koronacji Jana Kazimierza stanął w płomieniach Wawel. Wprawdzie pożar ugaszono, ale początek panowania nowego władcy nie był szczęśliwy. Kiedy jeszcze pod koniec tego roku napadły miasto gromady nie opłaconych żołnierzy, którzy spustoszyli Stradom, nastroje w mieście pogorszyły się znacznie. Nie mieli też powodów do zadowolenia kupcy, ponoszący duże straty na skutek pożogi wojennej, która objęła wschodnie tereny państwa. Jakby tego było mało, zamęt powiększył się, gdy na Podhalu nieopodal Krakowa, wybuchła rewolta Aleksandra Kostki Napierskiego, umiejętnie sterowana przez Karola Gustawa króla szwedzkiego. Prawdziwe nieszczęścia zaczęły się jednak od nagłej epidemii czarnej ospy, która w 1652 roku rozszalała się w Krakowie. W całej aglomeracji miejskiej Krakowa (Kraków, Kazimierz, Kleparz, Stradom i podmiejskie jurydyki) zmarło do 20 000 osób. Kto mógł uciekał z miasta, kto nie mógł czekał niepewnie swego losu. Zaraza jeszcze na dobre nie ustąpiła, gdy w lipcu na miasto przyszła jedna z największych w dziejach powodzi. Z wody wystawał jedynie Wawel i północne krańce miasta. Te straszne klęski rzuciły mieszkańców miasta na kolana. Kraków mógł z tych klęsk się podźwignąć, potrzebował jednak czasu. Tymczasem 25 września 1655 pod miastem stanęła jedna z najlepszych armii europejskich – armia szwedzka, dowodzona przez króla Karola Gustawa.


Fot. 76. Erik F. Dahlberg, Oblężenie Krakowa przez Szwedów w 1655,
wł. Muzeum Historyczne m. Krakowa

   Kraków dosięgła fala szwedzkiego Potopu. W swojej historii miasto oblegane było wiele razy. Na murach Krakowa skruszyli sobie już zęby Tatarzy, Czesi i Niemcy. Tym razem jednak sytuacja była odmienna. Fortyfikacje średniowieczne miasta nie spełniały już wymogów nowożytnych działań wojennych. Dowodzący obroną Krakowa Stefan Czarniecki mając do dyspozycji uzbrojonych mieszczan i 3 tysięczną załogę, postanowił stawić długotrwały opór. Mieszczanie odparli atak Szwedów na bramę Szewską i Wiślną. Wycieczki młodzieży akademickiej dały się mocno we znaki oblegającym. Mimo to 18 X, wobec braku szans na odsiecz, po wypertraktowaniu dobrych dla zamkniętej w mieście armii warunków, Czarniecki poddał miasto. Z wojskowego punktu widzenia jego decyzja była najlepsza z możliwych. Dla miasta oznaczała katastrofę. Do zniszczonego działaniami wojennymi Krakowa wkroczyła armia zwycięzców. Doktryną tej armii była zasada sformułowana w praktyce w czasie wojny trzydziestoletniej, według której „wojna żywi wojnę”. Na Kraków spadł obowiązek utrzymania zwycięskich wojsk, którego wodzowie mieli nienasycone apetyty, zaostrzone znacznie świadomością bogactwa mieszkańców miasta. Dowodzący załogą szwedzką marszałek A. Wittenberg, a następnie P. Wirtz, wyciągnęli z Krakowa kontrybucje o łącznej wartości 300 000 złotych, co było w owych czasach sumą zawrotną, pozwalającą utrzymać przez rok kilkanaście chorągwi husarskich. Obok kontrybucji, czyli wymuszonego opodatkowania, Szwedzi dopuścili się wielu rabunków i rozbojów, które szczególnie zubożyły zasoby przedmiotów rzemiosła artystycznego i dzieł sztuki, znajdujących się w mieście. Do dnia dzisiejszego miejscy przewodnicy, z wisielczym humorem, zapraszają do zwiedzenia oddziału Muzeum Historycznego m. Krakowa w Upsali lub Sztokholmie, gdzie znajduje się ogromna ilość zabytków zrabowanych w Polsce. W marcu 1657 sytuacja miasta znacznie się pogorszyła, gdyż do antypolskiej koalicji dołączyły wojska siedmiogrodzkie, które skierowały swoją załogę do Krakowa. Mieszczanie musieli odtąd utrzymywać dwie armie. Nadzieja wolności pojawiła się dopiero w czerwcu, gdy pod miasto nadciągnęły oddziały wojsk Jana Kazimierza i sprzymierzonych Austriaków. Dopiero 23 VIII skapitulowali bitni skandynawowie, którzy opuścili miasto spustoszone i zniszczone długim oblężeniem. Triumfalny wjazd Jana Kazimierza do Krakowa, był chyba najmniej entuzjastycznie przyjęty w mieście. Wraz z królem do miasta wkroczyły sprzymierzone oddziały austriackie, które trzeba było żywić aż do 1659 roku. Wprawdzie sejm w 1658 uchwalił konieczność reperacji Zamku na Wawelu, a w 1661 uchwalono reperacje fortyfikacji miejskich, jednak obydwie te uchwały zostały zrealizowane tylko częściowo. Dziesięciolecie 1649-1659 było jednym z najtragiczniejszych w dziejach Krakowa. Wpłynęło niewątpliwie na zahamowanie procesów rozwojowych miasta i osłabiło jego rolę polityczną, zubożyło mieszkańców, nadwątliło gospodarkę. W dodatku następne dziesięciolecia przyniosły w kraju wojny moskiewskie i tureckie. Zmagania te nie dotykały wprawdzie bezpośrednio Krakowa , ale pośrednio wpływały na sytuację miast polskich. Fatalna i skandaliczna reforma monetarna Tynfa i Boratyniego, które zniszczyły pozycje złotówki (bitej odtąd w miedzi i nie darzonej zaufaniem), słabnąca pozycja Gdańska, Aurea Porta Rzeczpospolitej, zniszczenia, których dokonała na Śląsku wojna trzydziestoletnia (1618-1648), wciąż niepewna sytuacja na wschodnich i południowych szlakach handlowych, wszystko to składało się na niepomyślną koniunkturę dla handlu Krakowa.


Walka o utrzymanie dawnej pozycji miasta

Mimo tych przeciwności, widać wyraźne wysiłki mieszczan próbujących odbudować dawną pozycję miasta. Dużą pomocą i życzliwością wykazał się król Jan III Sobieski (1673-1697), który podobno zawsze znajdował czas dla delegacji z Krakowa, nawet wtedy gdy czekały go spotkania o wyższej randze w protokole dyplomatycznym. Być może sympatia króla znajdowała swoje źródło w tym, że jeszcze jako młodzieniec pobierał tu nauki w Kolegium Nowodworskiego. Być może ważne było i to, że właśnie do Krakowa przybyła w 1646 młodziutka dwórka żony Władysława IV, Marii Ludwiki, Marysieńka d’Arquien, jego późniejsza małżonka. Król popierał gorąco inicjatywę inżyniera Krzysztofa Mieroszewskiego, który wnioskował, aby założyć w Krakowie szkołę wojskową, Akademię Marsową, co niestety nie zostało zrealizowane. W 1676 przywilej władcy wzmocnił miejski samorząd, likwidując prawo wojewody krakowskiego do zatwierdzania (w praktyce do wybierania) rajców miejskich. Zadziwiająco, jak na ogrom strat, rozwija się miejskie budownictwo. W 1680 Piotr Beber, budowniczy królewski, odbudowuje hełm Wieży Ratuszowej, zniszczony od uderzenia piorunem w 1684 roku. Jan Gaudenty Zacherla, prezydent Krakowa, buduje nowy, ziemny bastion przed bramą Sławkowską, w latach 1682-1695 powstaje z fundacji biskupa Jana Małachowskiego kościół Wizytek na przedmieściu Biskupie, według planów Franciszka Solariego i Stanisława Solskiego. Wreszcie w latach 1689-1703, powstaje na miejscu zburzonego kościoła gotyckiego nowy, uniwersytecki kościół św. Anny, wybitne dzieło Tylmana Gameren, jedno z najwspanialszych dzieł baroku europejskiego. Budową tą kierował Sebastian Piskorski, nauczyciel synów Jana III Sobieskiego, kapłan, który umiał połączyć we własnej osobie szczególną heroiczność cnót chrześcijańskich z gospodarnością i obrotnością godną czasu rewolucji przemysłowej.


Fot. 77. Kościół św. Anny, 1689 - 1703, arch. Tylman z Gameren

Tym najwybitniejszym obiektom wznoszonym za pieniądze miejskie, kościelne, królewskie i uniwersyteckie, towarzyszą wciąż fundacje mieszczańskie, które wprawdzie nie wytrzymują już porównania z wierzynkową fundacją w Kościele Mariackim, lub decjuszowkim pałacem na Woli Justowskiej, ale nadal świadczą o możliwościach ich następców.
Kościół św. Krzyża na Kleparzu, fundacja kupca Jana Sroczyńskiego,
wspaniałe opony z alegoriami siedmiu sakramentów, ofiarowane do skarbca mariackiego przez Jana Gaudentego Zacherlę, kaplica Matki Bożej Piaskowej odbudowana po szwedzkiej katastrofie za pieniądze Marcina Paczoski czy wreszcie pozłacana, miedziana korona, umieszczona na iglicy wyższej Wieży Mariackiej,


Fot. 78. Wieże Kościoła Mariackiego, na iglicy wieży wyższej, Hejnalicy,
widoczna pozłacana korona ufundowana w 1666 przez Piotra Pestalocciego

    dzięki hojnemu darowi Piotra Pestalocciego, to tylko kilka z wielu fundacji mieszczańskich w Krakowie w 1. połowie XVII wieku. Nie przypadkiem też, pod koniec XVII wieku Kraków stał się miejscem działania kilku znakomitych artystów. Wspomniani już architekci Tylman z Gameren , ks. Stanisław Solski, (wszechstronna osobowość , obok osiągnięć architektonicznych zawdzięczamy mu także pierwszy podręcznik arytmetyki, geometrii i rachunkowości kupieckiej), wspaniały rzeźbiarz i sztukator Baltazar Fontana, nieco prowincjonalny, ale bardzo sprawny malarz Franciszek Lekszycki czy malarz Jana III Sobieskiego Jerzy Eleuter Siemiginowski. W Krakowie ciągle jeszcze żyli prawdziwi koneserzy i mecenasi sztuki, a samo miasto wciąż potrafiło przyciągać artystów. Na tle ówczesnego społeczeństwa krakowskiego, na szczególną uwagę zasługuje kupiec, rajca i kolekcjoner w jednej osobie, Zygmunt Zaleski. Rodzina Zaleskich w ciągu XVII wieku zdobyła w Krakowie spore znaczenie. Dzięki ożenkom, spokrewniony z rodziną Hipolitów ród Zaleskich, wszedł w posiadanie kamienicy przy pl. Mariackim 3. Tam, na zlecenie Zygmunta Zaleskiego powstała jedna z najwspanialszych rezydencji mieszczańskich, ozdobiona stiukami Baltazara Fontany, ściennymi malowidłami, dekoracją sgraffito na fasadzie i drewnianymi gankami, wspartymi na kolumienkach od podwórca. W swojej kamienicy Zygmunt Zaleski miał podobno ponad sto bezcennych płócien, w tym płótna mistrzów włoskich i niderlandzkich. Szczególnie intrygująca dla badacza jest wiadomość o 70 owalnych obrazach, które miały przedstawiać rajców i burmistrzów Krakowa. Zbiory obrazów Zaleskiego zdmuchnęła kolejna, zbliżająca się wichura dziejowa. Na szczęście zachowała się część z jego bezcennego księgozbioru, przechowywanego w Bibliotece Jagiellońskiej. Najcenniejszą jego pozycją jest niewątpliwie rękopiśmienny kodeks, w którym Zaleski pracowicie skopiował 380 najważniejszych miejskich przywilejów przechowywanych w archiwum miejskim. To monumentalne dzieło ukończone zostało w 1694, na dwa lata przed śmiercią kochanego i szanowanego w Krakowie króla Jana III Sobieskiego. Wspominając powyższą postać, warto przypomnieć jeszcze wydarzenie, które miało miejsce w grudniu 1683, kiedy to Kraków witał wracającego spod Wiednia pogromcę Turków. Sami mieszczanie prosili wprawdzie władcę, aby nie oceniał ich surowo za skromny efekt ich starań, co wynikać miało z trudnych czasów, ale sądząc z zachowanych opisów i rysunków, trzeba te prośby traktować z dystansem. W mieście ustawiono kilka estrad teatralnych, ze wspaniałą „rzezaną” w drewnie dekoracją. Główna estrada pod wieżą ratuszową zwieńczona była konnym posągiem króla. Ze szczytu wieży ogromny smok pluł ogniem na uciekających janczarów, królewicz Jakub Sobieski (w aktorskim wcieleniu rzecz jasna) zdobywał specjalnie pobudowane na ten cel zamczyska, ognie sztuczne sypały się w takiej obfitości, że przy ich obsłudze przypadkowy wybuch zabił parę osób. Historycy do dzisiaj nie znają odpowiedzi na pytanie, czy ten ogromny wydatek to tylko niegospodarna fanaberia ojców zubożonego miasta, czy też miasto to posiadało jeszcze tak znaczny zapas sił i środków. Dzieje Krakowa w 2. połowie XVII wieku pełne są zagadek i paradoksów. Nie ma wątpliwości co do tego, że swej wcześniejszej pozycji Kraków nie odbudował. Fatalne dziesięciolecie 1649-1659, przetrąciło kręgosłup miejskiej gospodarki na długi czas. Stanął w miejscu a następnie ruszył do tyłu rozwój demograficzny miasta. Nie dokonały się żadne ważne zmiany w rozwoju przestrzennym Krakowa, a zmiany ustrojowe nie przyniosły jakiegoś przełomu. Powstaje więc pytanie skąd tyle nowych fundacji, skąd wciąż widoczna zamożność mieszkańców miasta, skąd środki na efektowne, choć pojedyncze, przedsięwzięcia miejskich władz? Tajemnice to specjalność starego Krakowa.